Eksport jabłek na Daleki Wschód. Jest moc!


Eksport jabłek
Eksport jabłek

Lepiej nie trzymać wszystkich jajek w jednym koszyku – o prawdziwości i trafności tego starego porzekadła przekonali się polscy producenci jabłek. Najpierw, po nałożeniu przez Rosję embarga, dostali solidnie „po kieszeni”, by w szybkim tempie znaleźć alternatywne rynki zbytu i się odkuć. Co prawda wzrost nie nastąpił lawinowo, ale eksport jabłek na Daleki Wschód wykazuje potencjał wzrostu, a i sami sadownicy zachowują umiarkowany optymizm.

Rodzimi przedsiębiorcy wyraźnie zwęszyli interes. Trochę z konieczności, a z pewnością trochę i dzięki determinacji. Determinacji, wynikającej z rosyjskiego zakazu. O skali strat na Wschodzie świadczą dane: jeszcze w 2014 roku eksport jabłek do Rosji wynosił blisko pół miliona ton, co stanowiło ok. 55 procent całego naszego wywozu i piątą część całej produkcji.

Tymczasem perspektywy zniesienia embarga ani widu, ani słychu. Dlatego nasi eksporterzy, zmuszeni przez okoliczności, wzięli sprawy w swoje ręce i zaczęli działać, czyli zabiegać o nowe rynki zbytu, które zrekompensowałyby im spadki w Rosji.

Zmuszeni także z innego powodu. Sadownicy uważają polski rynek wewnętrzny za nasycony i nie widzą na nim potencjału wzrostu. Średnioroczne spożycie jabłek przez statystycznego obywatela kraju nad Wisłą oscyluje wokół 14 kilogramów rocznie i podobno utrzymuje się na stałym mniej więcej poziomie.

Stąd łakome spojrzenia na Daleki i Bliski Wschód. Co prawda Chińczycy należą do największych na świecie producentów tych owoców, ale przecież to tak chłonny rynek, że przy odrobinie inwencji i determinacji wchłonie i polskie jabłka (o planach ekspansji pisałem niespełna pół roku temu we wpisie Eksport do Chin. Jabłka na podbój Azji). Szacuje się, że do 2022, a więc już niebawem może to być nawet 100 tysięcy ton. Państwo Środka i Wietnam to kierunki, na których skupia się uwaga naszych przedsiębiorców. Widzą w nich potencjał, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że eksport jabłek na rynki pozaeuropejskie to raptem kilka procent całej sprzedaży.

Mocno walczą też o Bliski Wschód, gdzie Arabowie podobno mają gusta, w które powinniśmy trafić. Tak czy owak, w krótkim czasie udało się odrobić straty, spowodowane rosyjską sankcją. A przecież apetyt rośnie w miarę jedzenia 😉


Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź