Stabilny eksport leków. Legalny i nielegalny


Eksport leków

Eksport leków generycznych do wschodnich sąsiadów i krajów tak zwanego trzeciego świata – to, w ocenie ekspertów z Polskiego Związku Producentów Przemysłu Farmaceutycznego, potencjalna żyła złota. Choć ich prognozy nie we wszystkim są tak hurraoptymistyczne.

Według analiz, aż 80 procent rodzimej produkcji stanowią leki generyczne, czyli tańsze zamienników oryginalnych farmaceutyków. Przypadek? Przypuszczalnie – efekt przemyślanej strategii, obliczonej w dużej mierze na obsługę zagranicznych rynków zbytu.

Statystyki nie kłamią: co prawda bilans handlowy pozostaje niekorzystny, ale eksport leków ma się dobrze, a nawet trochę lepiej. W 2015 roku nasi przedsiębiorcy (ponad 100 w skali kraju) wartość sprzedaży osiągnęła poziom 2,7 miliarda EUR (pisaliśmy o tym w poście Eksport leków ma potencjał), co oznacza, że dynamika rok do roku utrzymuje się od kilku lat na średnim poziomie 27 proc. Nieźle, nieprawdaż?

Wygląda na to, że kategoria „leki generyczne” to nisza, w którą udało im się wskoczyć i nie pozwolą się z niej łatwo wypchnąć. Skutecznie wszelako konkurują z branżą z Europy Zachodniej przede wszystkim ceną. Ale dzieje się tak jedynie w przypadku rynków „krajów rozwijających się” i Wschodu, gdzie to kryterium ma znaczenie kluczowe. Niższe ceny w Unii Europejskiej oferują tylko Bułgarzy.

W państwach – nazwijmy je dla odmiany 🙂 – rozwiniętych, polskie farmaceutyki mają nikłe szanse na przebicie się, ponieważ koncerny, które najpierw wypuszczały leki oryginalne, a następnie „genetyki”, zdążyły umocnić swoją pozycję i strzegą jej jak oka w głowie. Tak przynajmniej uważa jedna z prominentnych przedstawicielek branży farmaceutycznej. Pewnie wie, co mówi…

Okazuje się, że eksport leków, po tym jak ich ceny w związku z uchwaloną w 2012 roku ustawą refundacyjną mocno poszybowały w dół, może być na tyle intratnym interesem, że coraz bardziej na handel farmaceutykami porywają się… apteki, hurtownie, a nawet placówki medyczne. Nielegalnym, ale lukratywnym. Jeśli przykładowo w Polsce można kupić medykament za 100 zł, a w Europie Zachodniej sprzedać go – dajmy na to za 1000 zł – to, doprawdy, trudno o większą zachętę do włączenia się w ten proceder.

SEAOO.COM jednak życzy wyłączenia, przynajmniej na czas Świąt Bożego Narodzenia, myślenia o lekach. Dużo zdrowia i pogody ducha! 🙂

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź