Arabia Saudyjska zatrzęsie światowym handlem?


Arabia Saudyjska
Arabia Saudyjska

Wygląda na to, że mamy kryzys – spory. Po ataku na złoża ropy naftowej Arabia Saudyjska obniżyła wydobycie tego niezbędnego dla transportu surowca o połowę. W związku z tym, że Saudyjczycy są jednym z największych dostawców ropy na świecie, nagle na rynku zaczęła się panika. Czy to już kryzys?

Arabia Saudyjska to potentat pod względem wydobycia ropy naftowej. Kraj ten jest liderem jeżeli chodzi o produkcję ilości baryłek na dzień. Co ciekawe, za atakiem na jedną z największych rafinerii (właściwie dwie, należące do jednego koncernu) na Bliskim Wschodzie stoi najpewniej inny ważny gracz – Irak. I tu pojawia się problem.

Jak Arabia Saudyjska uregulowała ceny?

Do ataku na dwie rafinerie doszło w sobotę. Choć przyznało się do niego jemeńskie plemię Huti, to raczej nikt nie bierze na poważnie motywów rebeliantów i ich samodzielności. Eksperci podkreślają, że zdarzenie miało swoje drugie dno. Z udziałem Iranu właśnie.

Nie zmienia to jednak faktu, że ucierpieliśmy na ataku wszyscy. Duże wydobycie ropy przez Saudyjczyków sprawia, że to oni regulują głównie ceny ropy. Iran też oczywiście ma na to wpływ. Skoro atak spowodował ciągłe obniżenie wydobycia o 5,7 miliona baryłek ropy dziennie, to możemy przeliczyć, że to aż 5 procent całego światowego wydobycia!

Szybko odbiło się to na kieszeniach sektora transportu. Zaraz po ataku cena za baryłkę wzrosła o około 20 procent. Całe szczęście sytuacja szybko się ustabilizowała, ale nie zmienia to faktu, że wzrosła o około 10 procent. Baryłka ropy podrożała o pięć dolarów.

Wpływ na transport jest duży

Powagę sytuacji najlepiej zaprezentujemy badając polskie przykłady. Eksperci podkreślają, że przestój w wydobyciu ropy (Arabia Saudyjska zapowiada, że wróci on do normy dopiero pod koniec września) zmieni na niekorzyść ceny paliw w Polsce.

I tak teraz benzynę i ropę możemy zatankować za około 5 złotych za litr. To praktycznie już przeszłość. Analitycy podkreślają, że sytuacja zależy od przyszłości konfliktu na Bliskim Wschodzie. Na razie jednak ceny mogą podnieść się o około 30 groszy na litrze.

Tak duża i gwałtowna podwyżka to dla firmy tankującej 1000 litrów paliwa dziennie koszt 300 złotych. Miesięcznie wychodzi prawie 9 000 złotych wydatków więcej. Rocznie daje to 108 000 złotych!

Iran też gra tu ważną rolę.

Nie zapominajmy o Iranie. Prawdopodobny zleceniodawca miał w swojej strategii ataku kilka celów. Pierwszy to postraszenie konkurenta. Drugi to wzmocnienie pozycji na Bliskim Wschodzie. Trzeci – najpewniej gospodarczy, przyciągnięcie klientów na swoją stronę.

Efektem ataku może być jednak odwet. Tu musimy pamiętać, że Iran, podobnie jak Arabia Saudyjska też na ropie stoi. Jeżeli pomiędzy tymi mocarstwami rozpęta się wojna, to ceny ropy mogą bardzo drastycznie rosnąć do niewyobrażalnych teraz poziomów.

W ten sposób w górę pójdą najpewniej ceny wszystkich usług transportowych. To natomiast odbije się na cenach produktów i pozostałych usług. Miejmy nadzieję więc, że do eskalacji konfliktu nie dojdzie i sytuacja zacznie się uspokajać.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź