Kontenery jak świeżaki


Kontenery
Kontenery

Święta Bożego Narodzenia za pasem, co widać nie tylko po wszechobecnych reklamach z mikołajami w tle, ale również po znikających z „Biedronek” świeżakach ;).  Bliskość okresu, w którym obdarowujemy się prezentami odczuwają także spedytorzy. Jest ambaras: chcąc wysłać kontenery za ocean, trzeba poczekać do… 2017 roku. Powiedzieć, że ruch w interesie olbrzymi, to nic nie powiedzieć.

Wysypał się jeden z armatorskich potentatów na rynku kontenerów (było o tym mowa we wpisie Zadłużone kontenery), ale część jego klientów przejęli inni wielcy. To, że trwa konsolidacja, fuzje aliansów oceanicznych – nie stanowi dla nikogo tajemnicy, ani zaskoczenia. Ci, którzy na bieżąco obserwują „kontenery”, odnotowują różne ciekawe zjawiska. Należy do nich z pewnością obecna sytuacja, w której zamawiając eksport ładunku – dajmy na to – do Chin, można się srodze rozczarować. Okazuje się bowiem, że na statkach… brakuje miejsca! Najbliższe wolne terminy na transport morski towaru w styczniu:) Podobnie zresztą jak na osławione „biedronkowe” pluszaki, zwane świeżakami. Po skompletowaniu regulaminowej liczby naklejek, uprawniających do otrzymania świeżaka, mojemu synowi zakomunikowano, żeby po odbiór zgłosił się w połowie stycznia. Z powodu braków w magazynie.

Mnie to przywodzi na myśl pamiętną scenę z „Misia” Barei, w której mundurowy na lotnisku oznajmił, że nie można wejść na taras widokowy, bo nieczynny. A najbliższy czynny taras widokowy we Wrocławiu… 🙂

A teraz – uwaga! – najlepsze. Zdarzają się „kwiatki”, gdzie klient zamawia kontenery do Tokio, rezygnuje z wysyłki, ale booking spedytor trzyma w myśl zasady, że na bezrybiu i rak ryba i a nuż widelec się jeszcze przyda 😉 Przypadek autentyczny,  który jeden ze znajomych spedytorów skwitował: możemy zawieźć panu towar wszędzie. Pod warunkiem, że miejsce docelowe to Tokio 🙂

Oczywiście, można sobie pokpiwać, ale z punktu widzenia klientów, a i spedytorów również – sytuacja nie do pozazdroszczenia. Ci drudzy mają prawo czuć się jak między młotem a kowadłem, tłumacząc jej absurdalność eksporterom (lub importerom). A co mają czuć odbiorcy niedoszłych ładunków, które zapewne w wielu przypadkach miały wylądować jako prezenty pod choinką? 😉

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź