Kontenery pomkną po Drodze Czerwonej


Kontenery
Kontenery

… właściwie to tytuł tego wpisu powinien wieńczyć znak zapytania, bo serial „Droga Czerwona” ciągnie się od lat jak solidna wenezuelska opera mydlana. Światełko w tunelu, że nastąpi zwrot akcji, pojawiło się po deklaracji prominentnych polityków PiS-u o powrocie tej inwestycji komunikacyjnej na listę rządowych priorytetów. Kontenery jej potrzebują jak kania dżdżu, ale czy i kiedy się doczekają – nie wiedzą nie tylko najstarsi górale, ale też władze portu i miasta Gdynia.

Parlamentarzyści „dobrej zmiany”, związani z Pomorzem orzekli: Droga Czerwona ponownie trafi do zestawienia komunikacyjnych priorytetów, na które finansowanie powinno się znaleźć. Ponoć w ciągu pięciu najbliższych lat. Nie wiadomo: zaklinanie rzeczywistości, próba przypodobania się wyborcom czy realna perspektywa…

Pewne jest jedno: jeśli Droga Czerwona nie powstanie, kontenery przewożone ciężarówkami utkną w wąskim gardle, jakim jest Trasa Kwiatkowskiego. Nitka, która mogłaby trafić do księgi rekordów Guinessa – ponad dwukilometrowy odcinek budowano bowiem aż 24 lata (!). Niestety, jako jedyna droga do portu, jest rozjeżdżana przez duże pojazdy, do tego rzadko bywa przejezdna – w efekcie wobec znacznego przeciążenia, wymaga nieprzerwanych remontów. Co prawda Port Gdynia chwali się prognozami, zakładającymi kolejny rekord przeładunków (patrz: Porty idą na rekord), ale za lwią część wolumenu odpowiadają towary masowe, wywożone i przywożone koleją.

Gdynia i port jak powietrza potrzebują alternatywnej arterii, która połączy port z obwodnicą Trójmiasta i dalej – z autostradą A1. Po to, by odciążyć ruch na „Kwiatkowskim” i udrożnić dostęp do dwóch terminali: BCT (Baltic Container Terminal) i GCT (Gdynia Container Terminal), przeładowujących kontenery.

W ostatnich latach toczyło się jakieś niezrozumiałe przeciąganie liny między samorządem a władzami centralnymi w tej sprawie. Miasto deklarowało gotowość, zarzekając się, że w pojedynkę nie da rady, bo koszt może sięgnąć 1 miliarda 200 milionów złotych, czyli przekracza roczny budżet gminy. „Warszawka” zaś oczekiwała na ruch gminy i… pat trwa w najlepsze. Miejmy nadzieję, że to owego pata ostatnie podrygi.


Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź