Transport morski: ro-ro, lo-lo i sto-ro


Transport morski: ro-ro, lo-lo i sto-ro
Transport morski: ro-ro, lo-lo i sto-ro

Do niedawna termin „lo-lo” kojarzył mi się wyłącznie z amerykańską lekkoatletką-płotkarką, gwiazdą światowego formatu zresztą – Lolo Jones. Jednak, ku memu zdumieniu, zanim Pani Jones w świecie sportu zdążyła zaświecić pełnym blaskiem, transport morski zdążył już wykształcić owo sformułowanie na własny użytek. Co więc kryje się za tym tajemniczym skrótem?

Każdy, kto choć odrobinę liznął tematyki gospodarki morskiej, słyszał o terminalu i statkach typu ro-ro (z angielskiego roll on-roll off), potocznie zwanych rorowcami. To typy jednostek towarowych, przystosowanych do przewożenia ładunków tocznych i pojazdów – samochodów osobowych (Polski eksport do Meksyku – branża motoryzacyjna) czy ciężarówek. Załadunek i wyładunek na takie statki odbywa się, rzecz jasna, w systemie poziomym. Najwięcej – 30 sztuk – dwa lata temu posiadał ich włoski armator Grimaldi. Kolejnych 10 egzemplarzy znajdowało się wówczas w budowie. Należąca zaś do niego ACL (Atlantic Container Line) zatrudnia największe rorowce o nośności 52 tysięcy DWT. Pierwsza w historii jednostka tego rodzaju swoją żeglugę po morzach i oceanach na chwałę transportu morskiego rozpoczęła blisko 60 lat temu – w latach 50.

By było jeszcze ciekawiej, w obrębie kategorii ro-ro wyróżnia się jeszcze inne rodzaje: con-ro i sto-ro 😉 Te pierwsze łączą w sobie cechy ro-ro i kontenerowca, co oznacza, że część przestrzeni ładunkowej – zazwyczaj dziobowa – przeznaczona jest do przewozu kontenerów. Drugi zaś to konstrukcja, do której ładunek wwożony jest maszynami kołowymi, czyli daje się wyodrębnić element ro-ro, a następnie odpowiednio ustawiany w ładowni (sto- z ang. stowage – sztauować).

Wreszcie docieramy do sedna sprawy: lo-lo. Jak to ugryźć? Z czym to się je? Wytłumaczenie jest banalne: jednostki tego typu to kontenerowce komorowe, których przeładunek odbywa się pionowo, czyli lift on – lift off 🙂 Zatem takie konstrukcje do obsługi kontenerów są od dłuższego czasu powszechnie stosowane w rodzimych terminalach.

Statki te dysponują zainstalowanymi w ładowniach prowadnicami, zabezpieczającymi kontenery przed przesuwaniem. Największe ładownie podobno mogą pomieścić aż – bagatela- 11 warstw kontenerów! Kilka kolejnych układa się jeszcze na pokładzie.

Jak zwał, tak zwał, ale jeśli się dobrze zastanowić, to wychodzi na to, że nasz majestatyczny XV-wieczny Żuraw Gdański, największe ongiś urządzenie przeładunkowe w średniowiecznej Europie, to taki swoisty prekursor lo-lo. Też przecież funkcjonował w technologii lift on-lift off 😉

Na tym blogu znajdują się także inne tematy poruszające szeroko pojęte zagadnienie spedycji morskiej, która polega na organizacji przewozu towarów statkiem.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź